Powrót do strony głównej

Artykuły i opinie

Eksperci: Babciowe i inne zasiłki pieniężne nie są panaceum na problemy

środa, 29 marca 2023

RZECZPOSPOLITA: Pomysł kolejnego świadczenia dla mam, które po urodzeniu dziecka będą wracały do pracy, podzielił ekonomistów. Jedni uważają, że to dobry pomysł, inni przestrzegają przed spłycaniem polityki rodzinnej. Na początku maja zacznie obowiązywać nowelizacja kodeksu pracy, która wprowadza nowe rozwiązania prorodzinne, choćby dodatkowy urlop przeznaczony tylko dla ojców, lecz jego wysokość została tak ustalona, że w biedniejszych rodzinach ojcowie z niego mogą nie chcieć korzystać.

– To ma być świadczenie dla kobiet, które po urlopie macierzyńskim chcą wrócić do pracy. 1500 zł, które dostaną rodzice, ma pomóc im zorganizować opiekę nad dzieckiem – mówi prof. Dariusz Rosati, ekonomista i poseł KO. Uważa, że świadczenie, które w zeszłym tygodniu zapowiedziała Koalicja Obywatelska, spełni trzy cele społeczne: wesprze finansowo potrzebujące rodziny, zachęci do posiadania dzieci i zwiększy aktywność zawodową kobiet. Oszacował, że wszystkie składki i daniny publiczne obliczane od płacy minimalnej wynoszą ok. 18 tys. zł rocznie, czyli tyle, ile w ciągu roku kosztowałoby świadczenie. Profesor Rosati zastrzega przy tym, że wprowadzony powinien być limit dochodów zarobków rodziców, którzy mają otrzymać takie świadczenie. Ma być także przeznaczone tylko dla kobiet, wracających na rynek pracy: – Gdyby udało się nam osiągnąć średnią aktywność kobiet w Unii Europejskiej, czyli zwiększyć naszą o 7–8 pkt proc., to miałoby to poważny efekt dla rynku pracy i makroekonomii – dodaje ekonomista.

Zasiłki to za mało
Jak dotąd programy powszechnych świadczeń pieniężnych nie zwiększyły ani dzietności w Polsce, ani nie zwiększyły liczby pracujących kobiet. Od zeszłego roku rodzice dzieci oprócz 500+ mogą dostać rodzinny kapitał opiekuńczy. To świadczenie można uzyskać na drugie i kolejne dziecko w wieku 12–35 miesięcy, a jego wysokość wynosi 1000 zł przez rok lub 500 zł przez dwa lata. W zeszłym roku przyznano takie świadczenie dla ponad 609 tys. dzieci i przeznaczono na nie 3,5 mld zł. Dodatkowo ZUS wypłaca dofinansowanie do pobytu w żłobkach w wysokości 400 zł na dzieci, na które nie ma kapitału opiekuńczego. W zeszłym roku dostali je rodzice ponad 140 tys. dzieci, a przeznaczono na nie 330 mln zł. W ciągu roku współczynnik aktywności kobiet zwiększył się o 0,6 pkt proc. do 51,1 proc. w IV kwartale.

Z licznych badań wynika, że nie wszystkim kobietom, które chcą wrócić do pracy po urodzeniu dziecka, to się udaje. – Coraz częściej polityka rodzinna czy szerzej społeczna utożsamiana jest ze świadczeniami pieniężnymi – przyznaje prof. Irena Kotowska, ekonomistka i demografka z SGH. Jej zdaniem koncentrowanie się na bezpośrednich i powszechnych transferach finansowych zubaża, jeśli nie degraduje polityki społecznej. – Działania, programy są opakowane w propagandę – ekonomistka jako przykład podaje 500+, które zostało skonstruowane jako oddzielne świadczenie. Nie zostało wpisane jako część systemu zasiłków rodzinnych, bo wówczas politycy nie mogliby powiedzieć, że to coś nowego, stworzonego przez nich.

Profesor Kotowska zwraca uwagę, że samo oferowanie świadczeń finansowych rodzinom nie jest panaceum dla kobiet na rynku pracy ani sposobem na zachęcenie kobiet czy rodzin do posiadania dzieci. – Polityka prorodzinna nie polega tylko na wypłacaniu świadczeń. To są usługi społeczne, zdrowotne, opiekuńczo-edukacyjne.

To, że inna jest na rynku pracy sytuacja kobiet i mężczyzn, pokazują dane GUS. Wskaźniki aktywności zawodowej i zatrudnienia kobiet są niższe niż w przypadku mężczyzn: wskaźnik zatrudnienia pań to 49 proc., a mężczyzn – 64 proc., a w przypadku aktywności zawodowej różnica wynosi od 51 proc. (panie) do 66 proc. (panowie).

Za mało żłobków, ale i świetlic
Także prof. Elżbieta Mączyńska podkreśla znaczenie równowagi pomiędzy świadczeniami finansowymi a rozwojem infrastruktury: – Jeśli chcemy, by kobiety wróciły i utrzymały się w pracy, to powinnyśmy na przykład doinwestować pediatrię, tak by korzystanie z opieki medycznej było prostsze i nie wymagało zapisywania się do kolejek do licznych specjalistów. Ekonomistka przypomina, że wciąż w połowie gmin w Polsce nie ma żłobków ani klubów małego dziecka, a w wielu firmach elastyczność zatrudnienia rozumiana jest opacznie jako wysyłanie pracowników na samozatrudnienie. – Nie uda się pomóc rodzinom z dziećmi, jeśli nie będą funkcjonowały świetlice w szkołach, w których dzieci będą miały opiekę, będą mogły korzystać z różnych zajęć, a nie tylko będą przesiadywały i czekały na rodziców – dodaje prof. Elżbieta Mączyńska.

Przeczytaj cały artykuł